Złotobrody emir





Nie mogła odmówić propozycji Emira, a nie wiedziała, jak urządzić spacer Tomasza i Maryni.
Marszałek przyszedł jej z pomocą.
— Moja duszko, ten... tego... panie...
przecież drugim wolantem pan Padura może z Marynią pojechać
Emir skorzystał z uwagi marszałka, ażeby ją jeszcze więcej poprzeć.
— Wybornie!
Młodzież pojedzie naprzód, my za nią.
Marszałkowi oczki się mrużyły, twarz się uśmiechała zadowoleniem, usta się poruszały, jak gdyby coś jadł, a co chwila wysuwał się różowy koniec języka i wargi zwilżał.
— Wy_ _sobie panie ten... tego... pojedziecie... a ja odpocznę godzinkę przed objadem...
Nikt nie protestował.
W kilka chwil potem dwa wolanty już stały przed gankiem.
— Czy ty pamiętasz tylko dobrze drogę Maryniu ? — odezwała się marszałkowa, kiedy już całe towarzystwo gotowe było do odjazdu i zgromadziło się na ganku.
— Doskonale mamo!
Sama gotowa jestem powozić...
Ledwie to rzekła, już lekka jak sarna do wolanta wskoczyła i lejce od stangreta ujęła. Obok siadł Padura,
— Konie zostawić u gajowego!
— wołała marszałkowa.
— Dobrze, mamo.
Zacięła parę raźnych bułanków, które z kopyta z przed ganku ruszyły.
Wkrótce tuman kurzu powstał za nimi i gęstym obłokiem zakrył wolant, konie i młodych ludzi. Tylko ten ruchomy obłok, toczący się za nimi, wskazywał, gdzie są.
Emir zwolnił biegu.
— Hola, hola! — wołał na konie. — Nie mamy wcale zamiaru kąpać się w tym tumanie.
Wolant Maryni i Padury zniknął wkrótce w lesie.
Zakochani znaleźli się sam na sam.
— Nareszcie mówić można ! — odezwał się Tomasz.
Zwrócił mimowolnie spojrzenie ku Marji i spotkał jej oczy błękitne, głębokie, szeroko ciekawością i niepokojem otwarte.
— Jedziesz .. pan...
— Jadę...
— Nie za granicę przecie ?...
— O, nie! Mam w kraju za wiele roboty !


<<Poprzednia 1 | 2 | 3 | 4 | 5 | 6 | 7 | 8 | 9 | 10 | 11 | 12 | 13 | 14 | 15 | 16 | 17 | 18 | 19 | 20 | 21 | 22 | 23 | 24 | 25 | 26 | 27 | 28 | 29 | 30 | 31 | 32 | 33 | 34 | 35 | 36 | 37 | 38 | 39 | 40 | 41 | 42 | 43 | 44 | 45 | 46 | 47 | 48 | 49 | 50 | 51 | 52 | 53 | 54 | 55 | 56 | 57 | 58 | 59 | 60 | 61 | 62 | 63 | 64 | 65 | 66 | 67 | 68 | 69 | 70 | 71 | 72 | 73 | 74 | 75 | 76 | 77 | 78 | 79 | 80 | 81 | 82 | 83 | 84 | 85 | 86 | 87 | 88 | 89 | 90 | 91 | 92 | 93 | 94 | 95 | 96 | 97 | 98 | 99 | 100 | 101 | 102 | 103 | 104 | 105 | 106 | 107 | 108 | 109 | 110 | 111 | 112 | 113 | 114 | 115 | 116 | 117 | 118 | 119 | 120 | 121 | 122 | 123 | 124 | 125 | 126 | 127 | 128 | 129 | 130 | 131 | 132 | 133 | 134 | 135 | 136 | 137 | 138 | 139 | 140 | 141 | 142 | 143 | 144 | 145 | 146 | 147 | 148 | 149 | 150 | 151 | 152 | 153 | 154 | 155 | 156 | 157 | 158 | 159 | 160 | 161 | 162 | 163 | 164 | 165 | 166 | 167 | 168 | 169 | 170 | 171 | 172 | 173 | 174 | 175 | 176 | 177 | 178 | 179 | 180 | 181 | 182 | 183 | 184 | 185 | 186 | 187 | 188 Nastepna>>