Złotobrody emir
Płakała i wdzięczność jakąś rzewną czuła dla tej żebraczki nieznanej, która jej trochę współczucia okazała.
— Nie kochaj, moje dziecko... nie kochaj... nie warto...
on dawno już przestał ciebie kochać...
Oczy Hanusi błyszczały dzikim ogniem gniewu.
— Nie kocha ? Porzucił ? Przestał kochać ? A mówił...
Gwałtownym ruchem ręki sięgnęła za koszulę, wydobyła stamtąd sztylet, z pochwy wyjęła i błysnęła nim w powietrzu, przed oczyma żebraczki.
— Zabiję go! Zabiję !
— krzyknęła — siebie i jego zabiję !
Żebraczka popatrzyła na nią z litością.
— Nie dopuszczą cię nawet do niego...
Nagle, utkwiwszy spojrzenie w twarz Hanusi, załamała ręce z wyrazem pełnym rozpaczy i żałosnym płaczem zawołała:
— Ach, Boże! Boże!
Mówią, żeś Ty miłosierny, na cóż się tak znęcasz nad biedną, bezsilną kobietą!
Hanusia nie zrozumiała znaczenia tego wykrzyknika.
Żebraczka, niby w obłędzie, krzyczała na pół z płaczem, na pół z szyderstwem, przechodząc całą skalę głosu.
— Biedne ty dziecko... moje... moje... biedne...
nie wiedziałam, że cię zostawiam na łup jastrzębiowi... On... kocha... ciebie? Ty mu wierzysz ? Czy ciebie jedną kochał ?
Stanęła nagle pierś do piersi przed Hanusią.
— Widzisz mnie, starą, zmarszczoną, biedną, obdartą, głodem przymierającą ? Widzisz ?
Oczy jej iskrzyły się ogniem wewnętrznym.
— Widzisz? Ja byłam piękną młodą, jak ty.
.. mieszkałam w jego pałacu, jak królowa... byłam jego żoną, kochanką, jego pieszczotą, jego słońcem, a dziś czem jestem ? Porzucił mnie, zapomniał tak samo, jak ciebie...
A wiesz ty, czem jesteś dla niego?
Hanusia spojrzeniem pełnem trwogi na żebraczkę patrzyła.
— Bądź spokojną... nie długo mię kochał, nie długo...
Z pałacu przeniosłam się na folwark, z folwarku na wieś... a potem dał mi pieniądze i powiedział: idź sobie z dzieckiem... tak, z dzieckiem...
<<Poprzednia 1 | 2 | 3 | 4 | 5 | 6 | 7 | 8 | 9 | 10 | 11 | 12 | 13 | 14 | 15 | 16 | 17 | 18 | 19 | 20 | 21 | 22 | 23 | 24 | 25 | 26 | 27 | 28 | 29 | 30 | 31 | 32 | 33 | 34 | 35 | 36 | 37 | 38 | 39 | 40 | 41 | 42 | 43 | 44 | 45 | 46 | 47 | 48 | 49 | 50 | 51 | 52 | 53 | 54 | 55 | 56 | 57 | 58 | 59 | 60 | 61 | 62 | 63 | 64 | 65 | 66 | 67 | 68 | 69 | 70 | 71 | 72 | 73 | 74 | 75 | 76 | 77 | 78 | 79 | 80 | 81 | 82 | 83 | 84 | 85 | 86 | 87 | 88 | 89 | 90 | 91 | 92 | 93 | 94 | 95 | 96 | 97 | 98 | 99 | 100 | 101 | 102 | 103 | 104 | 105 | 106 | 107 | 108 | 109 | 110 | 111 | 112 | 113 | 114 | 115 | 116 | 117 | 118 | 119 | 120 | 121 | 122 | 123 | 124 | 125 | 126 | 127 | 128 | 129 | 130 | 131 | 132 | 133 | 134 | 135 | 136 | 137 | 138 | 139 | 140 | 141 | 142 | 143 | 144 | 145 | 146 | 147 | 148 | 149 | 150 | 151 | 152 | 153 | 154 | 155 | 156 | 157 | 158 | 159 | 160 | 161 | 162 | 163 | 164 | 165 | 166 | 167 | 168 | 169 | 170 | 171 | 172 | 173 | 174 | 175 | 176 | 177 | 178 | 179 | 180 | 181 | 182 | 183 | 184 | 185 | 186 | 187 | 188 Nastepna>>