Złotobrody emir
Padura za obie ręce go ujął i całować począł.
— Ależ ojcze dobrodzieju... pójdziemy razem... graf potem przyjdzie.
Wychylił się za drzwi, kogoś ze służby zawołał i posłał do grafa z oświadczeniem, że do chorego udał się z księdzem Łukaszem.
— Jeżeli mamy iść, to chodźmy, kochanie..
on ciebie dawno już wygląda ..
— Chodźmy!
Chodakowski leżał w gościnnym pokoju Halickiego.
Przed samym progiem mieszkania Emir ich dopędził.
Przywitali się w milczeniu i do mieszkania weszli.
Na łóżku, w rogu pokoju, leżał Chodakowski. W powietrzu czuć było zapach lekarstw.
Przy chorym nikt nie czuwał.
Nie słychać było żadnego szmeru, żadnego dźwięku. Wszyscy trzej zatrzymali się przed progiem, jakby się namyślali, czy mają wejść, lub nie.
Zdawało się wszystkim, że chory zasnął.
Rzeczywiście Chodakowski nieruchomie na wznak leżał z przymkniętemi oczyma.
Co chwila tylko odmykał je gwałtownie, patrzył nieruchomie przed siebie i znowu zamykał.
W czasie tych krótkich rzutów można było dostrzedz, że połysk oka jest jakiś matowy, przyćmiony, bez życia.
Wreszcie spojrzenie jego odchyliło się przypadkowo na bok.
Poznał Padurę i uśmiech twarz mu rozjaśnił.
Na powitanie przybyłych ledwie dostrzeżony ruch głową i oczyma zrobił.
Padura do łóżka się pochylił i w twarz go pocałował,
— Przyszedłem tutaj umierać — rzekł chory ledwie dosłyszalnym głosem. — Nie zdążyłem do domu..
,
— Ale cóż znowu... doktor mówi, że za kilka dni wstaniesz...
Głową niedowierzająco skinął.
— Byłem u Hulanieckiego... mówił mi... dobrze... chwała Bogu!
Mowa wyczerpywała mu siły. Co chwila oddech łapał.
— Nie mów. . nie mów... szkodzi to ci... Chory westchnął.
— Nie... nie... no, a tam ?
— Och, najlepiej ..
Będą czekać tylko znaku od nas...
Cisza się zrobiła pełna poezji i grozy.
— Chwała Bogu! Chwała!...— szeptał chory.
<<Poprzednia 1 | 2 | 3 | 4 | 5 | 6 | 7 | 8 | 9 | 10 | 11 | 12 | 13 | 14 | 15 | 16 | 17 | 18 | 19 | 20 | 21 | 22 | 23 | 24 | 25 | 26 | 27 | 28 | 29 | 30 | 31 | 32 | 33 | 34 | 35 | 36 | 37 | 38 | 39 | 40 | 41 | 42 | 43 | 44 | 45 | 46 | 47 | 48 | 49 | 50 | 51 | 52 | 53 | 54 | 55 | 56 | 57 | 58 | 59 | 60 | 61 | 62 | 63 | 64 | 65 | 66 | 67 | 68 | 69 | 70 | 71 | 72 | 73 | 74 | 75 | 76 | 77 | 78 | 79 | 80 | 81 | 82 | 83 | 84 | 85 | 86 | 87 | 88 | 89 | 90 | 91 | 92 | 93 | 94 | 95 | 96 | 97 | 98 | 99 | 100 | 101 | 102 | 103 | 104 | 105 | 106 | 107 | 108 | 109 | 110 | 111 | 112 | 113 | 114 | 115 | 116 | 117 | 118 | 119 | 120 | 121 | 122 | 123 | 124 | 125 | 126 | 127 | 128 | 129 | 130 | 131 | 132 | 133 | 134 | 135 | 136 | 137 | 138 | 139 | 140 | 141 | 142 | 143 | 144 | 145 | 146 | 147 | 148 | 149 | 150 | 151 | 152 | 153 | 154 | 155 | 156 | 157 | 158 | 159 | 160 | 161 | 162 | 163 | 164 | 165 | 166 | 167 | 168 | 169 | 170 | 171 | 172 | 173 | 174 | 175 | 176 | 177 | 178 | 179 | 180 | 181 | 182 | 183 | 184 | 185 | 186 | 187 | 188 Nastepna>>